Cztery kocięta urodzone przez cesarskie ciecie 10 października bieżącego roku to Temida, Tess, Tobrex i Tytus. Bywa, że w odchowaniu kociąt nic się nie komplikuje, bywa też, że co rusz dzieje się „coś” pomimo pełnej opieki, dbałości i uwagi. Tak to już w życiu jest.
Miot T to kocięta po rodzicach, którzy przyszli nas świat w naszej hodowli. Astrid i Limonek są z nami od pierwszego oddechu zaczerpniętego po tej stronie życia. Obserwowaliśmy ich rozwój. Dobrze znamy ich osobowości, temperament i inteligencję emocjonalną. To koty towarzyszące, wchodzące w bliską relację. Oba potrzebują uwagi. Najbardziej są wrażliwe na czułość okazywaną słowem i dotykiem. W tym swoim zaufaniu są bezbronne wobec człowieka.
Maluchy, chociaż dopiero skończyły dziewiąty tydzień już są zachłanne na relację, bliskość i uwagę. Po rodzicach odziedziczyły co najlepsze - budowanie relacji. Każdy z nich potrafi już zamanifestować swoją potrzebę.
Temida stając tuż obok unosi główkę i wbija wzrok w moje oczy „weź mnie na ręce i przytul”. Podnoszę delikatnie to małe kocie ciałko i przytulam do ramienia. Koteczka przylega całą sobą i tak trwamy, dopóki jej nie postawię na powrót na podłogę, na łapki.
Tess – iskierka, ciągle kręci się obok. Trzeba uważać, żeby jej nie nadepnąć. Radosna wskakuje wszędzie. Reszta rodzeństwa nawet jeszcze nie pomyślała żeby w te miejsca się próbować gramolić. Taka wesoła psotka.
Tobrex jest urodzonym „nakolankowcem”. Zanim nauczył się szybko biegać, doskonale opanował sztukę skrobania się na moje kolana, gdy tylko zorientował się, że usiadłam na chwilę. Na kolanach uwielbia głaskać się i zasypiać. Tutaj czuje się najbezpieczniej.
Tytus. Napędził nam strachu. Teraz jest już zdrowy i pełen energii. Nie dość, że nadrobił straty w wadze, to rozrabia jak pijany zając w kapuście, rozkręcając rodzeństwo w zabawie.
Zapraszamy do zakładki kocięta i życzymy miłego oglądania.
Na zdjęciu TESS Rag-Bella*PL /RAG n 03 21/


