Praca hodowlana to czas. To morze czasu. Spędzonego na… czekaniu. Praca hodowlana to nieustająca obserwacja. Obserwacja i cierpliwość. Ocean cierpliwości. Praca hodowlana to dokonywanie wyborów i związane z nim rozterki. To popełnione błędy, w wyniku podjęcia niewłaściwych decyzji. Te te błędy to strata czasu, którego cofnąć nie sposób.
Rasa Ragdoll to niełatwa sztuka. W ciągu pierwszego roku życia, metamorfozy, którym podlega rosnący kociak potrafią przyprawić niejednego hodowcę o niemały ból głowy. Na tym nie koniec, bo swoją urodę, kot tej rasy pokazuje z końcem drugiego roku życia. Natomiast swój pełny rozkwit Ragdoll ujawnia około trzeciego roku życia.
No, i teraz decyzja. Idziemy w typ, czy w kolor? W ogół, czy szczegół? I czy podejmując decyzję otrzymamy to, co przewidujemy, czy nam się tylko wydaje? Bo geny wiedzą swoje. Genu ani nie oszukasz, ani nie wydłubiesz. Prognostyki skojarzeń koloru i jego rozłożenia to podstawowa wiedza, a czas weryfikujący te założenia to swoiste sprawdzam podjętych decyzji i wynosi nie mniej, tylko jak na wstępie. Jak dobrze trzeba znać swoje koty, żeby pokusić się o przewidywanie? O tym, coś więcej powiedzieć może tylko hodowca z niemałym stażem, znający linie na których pracuje.
A co się dzieje jeżeli trzeba wprowadzić kota z pulą nowych genów? Postępuje się jak na wstępie i cała „zabawa” zaczyna się od nowa.
Co dalej?
Szczęśliwie, kiedy już uda się skojarzyć wybranków i maluszki przyjdą na świat, okazuje się co następuje.
Obserwacja…
Pierwszy rok w rozwoju Ragdolla to istna „parada atrakcji”. Malutka, bielutka, tłuściutka, „pełna mleczka”, pełzająca, puchata kuleczka potrafi się przekształcić w nastroszone, „wyskubane” kocię z uszkami postawionymi na sztorc i wystającą z tyłu „antenką”, biegające na cienkich „szczudełkach”, często bokiem, układając ciałko w koci grzbiet (stabilizacja koloru futerka, tęczówki oka i proporcji to jeszcze długa droga). Taka uroda trwa tylko chwilę, bo apetyt powoduje, że malec w oczach rośnie i znów przypomina bardziej puchatą kulkę niż nieopierzeńca na patyczkach. Etap rozwoju kociego nastolatka raczej nieczęsto przebiega równomiernie. Młodzież znów przybiera albo kształt puchaczy i niektórym tak na dłużej zostaje (ale nie wszystkim), albo dla odmiany wyglądem nawiązuje do długich sznurówek, snujących się po domu na nad wyraz długich, chudych nogach. Taka kocia młodzież wszystko ma długie. Jest „rozjechana” w proporcji. Kocie podrostki przypominają ludzkiego szesnastolatka, który wystrzelił w górę, a na dodatek zawadza o wszystko, bo nie kontroluje swojego ciała. Na dodatek koordynację zaburza naturalna tendencja radgollowej wiotkości. Tak więc ten typ jest chudy i wszystko ma długie. Dłuższe tylne łapy ewidentnie wyżej sytuują kość biodrową aniżeli przednie kość barku. Do tego proporcje zaburza nie nadążająca z rozrostem za tułowiem głowa. Dysproporcja powoduje pokraczność. Jakby tego nie było dość, to jeszcze „po drodze” kociaste zmieniają kilka razy okrywę z kocięcego puchu w dziecięce niby futro, dalej przechodzą nastoletnią wylinkę (skala zjawiska jest skorelowana często z porą roku), aby wchodząc w etap dojrzałości stracić piękne puszyste futerko (pierwsza ruja u kotek), lub zatłuścić futro i ogon (kocurki) - tzw. „kocurzy ogon”. I pamiętamy przy tym, że głowa w proporcji, nierzadko na końcu „dogoni” całość kota. U pełnowartościowych kocurów rozrasta się, gdy chłopak zaczyna kryć. Kotka zaś zaczyna wyglądać po pierwszym miocie. Chyba że obojga płci zostają szczęśliwymi kastratami i ominie je „magiel” hormonalny.
I jak tu przewidzieć rozwój kociego dziecka? Patrząc na rodziców, pamiętając dziadków, studiując rodowody i zdjęcia pokazujących się w nich antenatów? Jak okreslić prawdopodobienstwo „szkatułki” genotypowej? Bo w kogo wda się kocie dziecko? W mamę, tatę, a może babkę lub dziadka?
Koło się zamyka. Wyhodowanie typu definiującego hodowlę wymaga czasu.
No i teraz spróbujmy stworzyć pożądany ideał. Według wzorca w skrócie: Ragdoll to duży kot o proporcjonalnej budowie ciała, mocnej głowie, idealnym rozłożeniu koloru, anielskim wyglądzie i osobowości. Najlepiej puchaty, o średnio długiej sierści (chociaż od niedawna znalazł się on w kategorii I – szej, czyli kotów długowłosych) i dobrze, gdy ma on migdałowate (najlepiej duże) ciemnoniebieskie oczy.
I teraz konia z rzędem temu, kto patrząc na malucha przed którym czas przynajmniej dwóch lat nieprzewidywalnych metamorfoz dokona słusznego założenia.
Trzeba nie lada doświadczenia, żeby przewidzieć czy w wieku dojrzałym, typowane kocię, spełni nasze założenia?
Na zdjęciu ORINA – kotunia RAG n 04 (seal mitted) w wieku czterech tygodni.