Astrid i piątka kociąt dzięki sprawnie przeprowadzonej cesarce przez lekarza wet., doktora Jerzego Bakowskiego żyją.
Doświadczony hodowca to ktoś, kto ma doświadczenie, a doświadczenie to nic innego jak tylko ładna nazwa wszystkich nieprzyjemności, jakie nas w życiu spotkały. To całe doświadczenie ma się zawsze z tyłu głowy, a mimo to niedowierza się, że w danym momencie dzieje się coś, czego rezultat będzie następstwem podętych w danej chwili decyzji i działań.
Kotki przeważnie rodzą nocą, co jest względną prawidłowością. Też bywa, że wynika kłopot ze „złośliwości” kalendarza kiedy poród przypada w weekend lub święto. Taka losowa prawidłowość.
Mimo, że powiedzenie „rodzi jak kotka” odnosi się do łatwości z jaką zazwyczaj rodzą kotki, to zdarzają się także patologie. I nie ma znaczenia czy jest to pierwiastka, czy też doświadczona mama.
To nie była pierwsza ciąża Astrid. Kocięta donosiła i poród rozpoczęła książkowo, bo w 63 dniu. Pierwszy maluszek został wypchnięty na świat pośladkami o godzinie dziewiętnastej. Po odessaniu kocięcia oddałam go mamie. Astrid osuszyła maluszka. Trochę trwało zanim urodziła łożysko. Potem nastał chwila przerwy, która zaczęła się wydłużać. Astrid zdarzało się przeciągać przerwy między kolejnymi kociętami. Bywały i godzinne. Wszystko wyglądało tak jak zwykle, ale kiedy czas zaczął galopować, a kotka zaczęła nerwowo reagować na kocie maleństwo, nie spuszczała ze mnie oczu, ziajała, ale nie parła i od czasu do czasu głośno pomiaukiwała, zaczęłam się niepokoić. Dyżur w „naszej” lecznicy kończył się o dwudziestej drugiej.
Maluszki w maminym brzusiu wierciły się niespokojnie. Żyły. Zabezpieczyłam w ciepłym miejscu narodzone jedyne maleństwo i o 21.30 zapakowałam kotkę do samochodu. Pojechałam na dyżur do lecznicy. Zdążyłam tuż przed zamknięciem. Tu wydarzenia potoczyły się szybko. Badanie wykazało, że kocięta pozostawały w macicy. Akcja porodowa prawie ustała. Jak się później okazało doszło do zamknięcia rogu macicy, gdzie utknął jeden z maluszków. Astrid rodząc tym razem bez wsparcia medycznego nie miała by szans. Życie mamy i maluszków zostało zatrzymane po tej stronie poprzez cesarskie cięcie.
O 22.20 wszystko zakończyło się dobrze. Mogłyśmy wrócić do domu.
Na miejscu zaopatrzyłam nieprzytomną Astrid i przejęłam jej obowiązki na kilka godzin, mając nadzieję, że kotka będzie miała możliwość i chęć ich podjęcia gdy się na dobre wybudzi. Zajmowałam się więc dogrzewaniem maluszków, masowaniem maleńkich brzusiów i „kuperków”. Karmieniem kociamberków ciepłym mlesiem co dwie godziny.
Tak dotrwaliśmy do godziny szóstej rano. Astrid zajęło trochę czasu, zanim mało przytomna po narkozie przestała chwiać się na łapach i odnalazła się w nowej sytuacji. Głaskanie, przemawianie, wskazywanie. Podsadzanie kociąt. Zaufanie… Po trudnej nocy dzień upłynął bez komplikacji. Kocia mama podjęła obowiązki, a nawet gdy chciała się na chwilę oddalić, co kwestionowały krzykiem maluszki, potrafiła zawrócić, włożyć głowę do porodówki i naburczeć na dzieci podnoszące niestosowny lament.
Juto Astrid czeka wizyta w lecznicy. Konieczne jest podanie antybiotyku oraz środków p. bólowych. Za dziesięć dni zdjęcie szwów, a to wszystko w trwającym okresie okołoporodowym, czasie intensywnej opieki nad kociętami.
Na zdjęciu Astrid Rag-Bella*PL /RAG n 03 21/ w wieku miesiąca /fot. arch./.

